Teraz czytasz...
Tanie gotowanie nie musi oznaczać marnej jakości składników

Tanie gotowanie nie musi oznaczać marnej jakości składników

Agnieszka Gotówka
Paweł Płaczek

Tanie gotowanie nie oznacza jedzenia słabej jakości. To sztuka wykorzystywania tego, co mamy w kuchni i powrót do korzeni, kiedy to nasze mamy i babcie niczego nie marnowały. Jak to zrobić w obecnej rzeczywistości, a przy tym gotować smacznie i zdrowo? Zapytałam o to Pawła Płaczka, który wydał właśnie swoją kolejną książkę.   

Tanie gotowanie w czasie kryzysu

Co było pierwsze: Twoja książka czy drożyzna w sklepach?

Paweł Płaczek*: Trudno jednoznacznie stwierdzić, bo kiedy po wydaniu dwóch pierwszych książek, „Warszawa da się zjeść” i „Domowa piekarnia”, szukałem inspiracji do kolejnej, inflacja w naszym kraju ruszyła z kopyta. Wszystko z dnia na dzień zaczęło drożeć. W tym samym czasie przeczytałem artykuł o tym, ile jedzenia marnuje się na całym świecie. Stąd narodził się pomysł stworzenia książki, która zaprezentuje proste, oszczędne dania oraz pokaże w praktyce, co znaczy hasło „zero waste”.

A co oznacza?

Wykorzystywanie resztek, które zalegają w lodówce, ale też improwizowanie i próbowanie łączenia  teoretycznie niepasujących do siebie składników, po to, by znaleźć nowe zaskakujące smaki. W moim przypadku hołduję tym zasadom od wielu lat, stąd praca nad „Menu kryzysowym” była o wiele łatwiejsza.

Czym wyróżnia się kryzysowa kuchnia?

Przede wszystkim próbą zmiany naszych codziennych nawyków. Zaczynając od zakupów, które robimy zbyt często pod wpływem impulsu, bez przemyślenia, nie zastanawiając się, co mamy już w lodówce, a kończąc na pozbawionym sensu gromadzeniu dużej ilości jedzenia „na zapas”.

W pierwszej kolejności powinniśmy się zastanowić, co robimy nie tak, że aż tyle jedzenia ląduje potem na śmietnikach.

A co robimy nie tak?

Chodzimy na zakupy, kiedy jesteśmy głodni. Kupimy wtedy o wiele więcej niż nam potrzeba!

Inna kwestia to nasze podejście do produktów. Często zdarza się tak, że kiedy widzimy w lodówce warzywa lub inne resztki, które nie wyglądają na świeże i pyszne, to od razu je wyrzucamy, zamiast na przykład przygotować z nich choć raz w tygodniu obiad. Zapewniam, że zupa krem, pasta z ugotowanych warzyw z dodatkiem smacznego serka, pudding z czerstwej chałki, czy kotlety z chleba zadowolą każde podniebienie. Jest wiele możliwości, aby jedzenie, które wyrzucamy do kosza na śmieci, mogło dostać drugie życie.

Zdrowe gotowanie nie musi być drogie!

okładka książki Menu kryzysowe Pawła Płaczka
Książka „Menu kryzysowe” ukazała się nakładem Wydawnictwa Purple Book

Wróćmy jednak do zakupów, które dziś niejednego z nas przyprawiają o ból głowy. Ceny rosną, a my chcemy odżywiać się zdrowo i smacznie. Jak to pogodzić?

Tutaj przydaje się złota zasada: „mniej znaczy więcej”. To, że dania będą się składały z dużej ilości składników nie oznacza, że automatycznie staną się smaczniejsze. Do tego w wielu przepisach możemy wprowadzić produkty zastępcze, które będą równie atrakcyjne dla podniebienia, za to zdecydowanie lżejsze dla naszych portfeli.

Hipsterskie nasiona chia możemy zastąpić swojskim siemieniem lnianym. Jeśli używamy oliwy smakowej, która jest zdecydowanie droższa od tej klasycznej, możemy ją sami aromatyzować przyprawami, a napoje roślinne przygotować w domu przy pomocy zwykłego malaksera. Podobnie jest z samymi produktami. Serek kanapkowy przygotowany z jogurtu będzie tańszy od tego sklepowego, a ze śmietany uzyskamy nie tylko najlepsze masło, ale także serwatkę, która świetnie sprawdzi się jako dodatek do placuszków, owsianki czy wypieków.

Wszystko zależy od pomysłowości i naszej kreatywności. Oszczędzanie nie oznacza rezygnacji z ulubionych smaków.

Tania kuchnia to synonim produktów słabej jakości?

Często tak właśnie myślimy, choć jest to błędne skojarzenie. Tania kuchnia bynajmniej nie musi i nie powinna kojarzyć się z marną jakością składników. Przykład? Produkty sezonowe.

Wiadomo, że cześć warzyw i owoców kupowanych zimą, będzie mniej smaczna i droższa niż wiosną czy latem. Te w sezonie będą nie tylko tańsze, ale przede wszystkim smaczniejsze, będą intensywniejsze w smak, a zawartość witamin i świeżość zdecydowanie przewyższy te kupione poza sezonem.

Dlatego ja robię wtedy „zimowe zapasy”. To, co kupię latem, odmrażam zimą i cieszę się wartościowym produktem, znacznie tańszym od tego sklepowego.

Nie marnuj!

Czy kryzysowa kuchnia powinna zostać z nami na dłużej? Albo zapytam inaczej: czy nawet wtedy, gdy ceny produktów spożywczych się ustabilizują, warto korzystać z przepisów, jakie znajdziemy w „Menu Kryzysowym”?

Dzięki obecnej sytuacji mamy szansę nauczyć się na nowo większego szacunku do produktów. To, że ceny spadną lub przynajmniej się ustabilizują, nie oznacza, że znowu możemy zacząć marnować bezmyślnie jedzenie.

Sprawdź przepis na: chlebek bananowy

Wyrzucamy go w skali całego świata tak dużo, że to idealny moment, aby się zatrzymać i zobaczyć z boku, czego nie powinniśmy robić, co możemy usprawnić i co przyniesie nam nie tylko smaczne efekty, ale także pozwoli poczynić oszczędności w domowym budżecie.

W pandemii odkryliśmy zakupy przez internet i doceniliśmy dostępność produktów, których przez pewien czas brakowało. Teraz mamy szansę zrobić kolejny krok!

Dziękuję za rozmowę.

*Paweł Płaczek – autor bloga kulinarnego takemycake.eu i  książek „Warszawa da się zjeść”, „Domowa piekarnia” oraz cyklu książeczek „Kuchnia wyjątkowych smaków”, które rozeszły się w nakładzie ponad miliona egzemplarzy.

Ten serwis używa cookies. Korzystając z niego wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Sprawdź naszą politykę prywatności.

Żadne materiały z tej strony nie mogą być jakikolwiek sposób powielane bez pisemnej zgody redakcji.