Teraz czytasz...
Iwona Zasuwa: nasz uprzemysłowiony mikrobom obniża naszą odporność
X Targi Ekostyl | reklama | Biokurier.pl
X Targi Ekostyl | reklama | Biokurier.pl

Iwona Zasuwa: nasz uprzemysłowiony mikrobom obniża naszą odporność

Agnieszka Gotówka
Iwona Zasuwa

Iwona Zasuwa wiosnę wita nową książką. Jest ona nieco inna od pozostałych, bo tym razem niemal połowę wypełnia wiedza teoretyczna i praktyczna na temat tego, jak żyć i zdrowo jeść, by zachować zdrowie. Postanowiliśmy więc zapytać Autorkę, dlaczego współcześnie tak dużo chorujemy i jak dbać o naszą odporność. 

Iwona Zasuwa o odporności

Jesienią i zimą słowo „odporność” wybrzmiewa z wielu stron, choć dla wielu z nas oznacza tyle, co łykanie kolejnych witamin. A czym jest dla Ciebie?

Iwona Zasuwa z okładką nowej książki "Smakoterapia"
Źródło: Instagram (smakoterapia)

Iwona Zasuwa*: Odporność z perspektywy holistycznej medycyny Wschodu, która jest moją wielką pasją, rozumiana jest bardzo szeroko. Nie poszukuje się tu magicznej tabletki, która zagwarantuje zdrowie. Nikt też nie wierzy, że zewnętrzna ingerencja przy całkowitym zaniechaniu zmian osobistych ma w ogóle jakikolwiek sens.

W tradycyjnej medycynie chińskiej (TCM) choroba pojawia się wyłącznie w wyniku braku równowagi. Odporność buduje się za pomocą codziennych nawyków, przede wszystkim żywieniowych, ale rozumie się również, że na to czy w ogóle zachorujemy wpływa szereg innych czynników.

W swojej najnowszej książce „Smakoterapia – żyj i jedz zdrowo. Odporność na talerzu” w rozdziale o przyczynach chorób piszesz o czynnikach zewnętrznych, które w medycynie Wschodu nieco metaforycznie nazywa się wiatrem, wilgocią, zimnem, suchością czy gorącem. Ale o wiele bardziej zaskoczyły mnie wewnętrzne przyczyny chorób, czyli nasze emocje.

One same w sobie nie stanowią przyczyny chorób. Są przecież naturalne i bardzo nam potrzebne. Problem pojawia się wtedy, gdy emocje doświadczamy nadmiernie, tłumimy je albo wyrażamy nieadekwatnie w stosunku do bodźców. I wcale nie chodzi tu tylko o emocje, które potocznie uznawane są za „problematyczne” jak złość, smutek czy nieustające zamartwianie, ale również rozpoznawane jako pozytywne, np. radość. I kiedy urośnie ona do postaci euforii, nad którą nie mamy panowania, staje się obciążeniem.

Podsumowując, nie tylko rozpoznane i oczywiste w naszej zachodniej medycynie czynniki powodują choroby (np. zbyt mocne wychłodzenie ciała, które skutkuje przeziębieniem). Znaczenie mają też nasze stany emocjonalne, w których utknęliśmy, trwają przewlekle lub dopadają nas nagle w postaci niespodziewanych, trudnych wydarzeń.

Umiejętność adaptacji do ciągle zmieniających się warunków wydaje się być kluczem do utrzymania równowagi, która jest podstawą naszego zdrowia i odporności. Może więc zamiast oczekiwać na magiczną tabletkę „na odporność”, warto postawić na profilaktykę i wziąć  odpowiedzialność za swoje zdrowie za pomocą codziennych nawyków.

Dziś to wydaje się dość trudne. Życie jest stresujące, pędzi jak szalone, problemy się nawarstwiają.

Zgadza się, ale możemy coś z tym zrobić. Nie jest to łatwe, ale to od nas zależy, czy się uda. Dlatego tak ważna jest świadomość i profilaktyka, czyli zadbanie o siebie ZANIM jeszcze pojawi się choroba, a nie dopiero wtedy, kiedy już coś bardzo boli. Nie warto odkładać siebie na później.

Jak dbać o swoją odporność?

Dajesz dużo podpowiedzi, jak zachować dobre zdrowie, i muszę przyznać, że wiele z nich wydaje się być bardzo proste, np. odżywiaj się naturalnie. Tyle, że w praktyce okazuje się, że to wcale takie łatwe nie jest. Dlaczego?

Z różnych powodów. Z jednej strony jesteśmy, jak napisałam w swojej pierwszej książce (wiele lat temu), niewolnikami smaków, do których się przyzwyczailiśmy. Z drugiej strony nie doceniamy zdrowia tak długo, póki ono jest (i to nie od dziś, skoro pisał o tym nawet sam Kochanowski 500 lat temu!).

Nie bez znaczenia jest też to, o czym sama wspomniałaś: gonitwa, do której zmusza nas współczesna cywilizacja. Świadome „wylogowanie się” z tego pędu nie zawsze jest łatwe i nie zawsze możliwe. Każdy z nas ma swoje wyzwania. Każdy z nas opowiada za własne zdrowie. Ale powtórzę raz jeszcze: nie zostawiajmy siebie na ostatnim miejscu listy życiowych priorytetów.

Rozmawiając o odporności, nie sposób pominąć zagadnienia naszego mikrobiomu jelitowego, który Ty określasz jako uprzemysłowiony. Co to oznacza?

Z powodu monotonnej diety opartej na kilku produktach, które w dodatku często bywają złej jakości, bo zawierają szereg dodatków do żywności, konserwantów, barwników, polepszaczy smaku i substancji przedłużających termin przydatności do spożycia, mikrobiom ludzki nabrał cech przemysłowych.

Według specjalistów głównie odpowiadają za to sklepowe produkty pszenne (przemysłowe pseudo pieczywo, ciastka, drożdżówki, makarony, batoniki), nabiałowe oraz mięsne (najgorsze z nich są w postaci przemysłowych wędlin).

Tak ubogi jadłospis, pozbawiony warzyw, nasion, strączków, orzechów i kiszonek, to jadłospis pozbawiony pokarmu dla naszych bakterii jelitowych, zawłaszcza włókna roślinnego, bez którego dochodzi do patologicznych zmian w obszarze mikrobiomu, m.in. do dysbiozy jelitowej i  wielu problemów trawiennych.

Jak stan jelit wpływa na nasze zdrowie?

A tymczasem to dzięki pracy układu pokarmowego całe ciało i wszystkie pozostałe układy otrzymują paliwo niezbędne do życia całego organizmu. 

Zgadza się. Uprzemysłowiliśmy nasze mikrobiomy jelitowe, doprowadzając nie tylko do problemów w obszarze układu pokarmowego, ale i stanów emocjonalnych. Nie jest żadną tajemnicą, że jelita nazywamy „drugim mózgiem”, a bakterie które zasiedlają nasz organizm, przewyższają liczbą komórki naszego ciała.

Mówią, że jesteśmy tym, co jemy.

Iwona Zasuwa
Źródło: Instagram (smakoterapia)

W tym powiedzeniu jest wiele prawdy. Dzisiejszy statystyczny obywatel posiada tzw. mikrobiom pszenno-nabiałowo-mięsny, spowodowany nadmierną podażą takiego właśnie pożywienia. A to bezpośrednio wpływa na trawienie, przyswajanie, a w konsekwencji na samopoczucie, witalność, poziom energii i naszą odporność.

Dobra wiadomość jest taka, że wcale tak to nie musi wyglądać. Nadal mamy wokół siebie świetnych rolników, świadomych producentów zdrowej, naturalnej żywności oraz piekarzy, którzy pieką prawdziwy chleb, a nie jego zamienniki. Niestety, nie mają wielkich szyldów i krzykliwych reklam, stąd często przegrywają z dyskontami, w których za nieduże pieniądze można kupić gorszej jakości produkty.

Mimo wszystko zachęcam, by wybierać mądrze. Nie sztuką jest zapłacić mniej, a potem ponosić koszty leczenia. Sztuką jest zjeść mniej, np. dobrej jakości mięso czy rzemieślnicze pieczywo, niż dużo, ale słabej jakości. Warto też nauczyć się gotować potrawy jarskie, warzywne, roślinne, które doskonale dokarmiają nasz mikrobiom jelitowy.

Nie wiem, czy metafora jest trafiona, ale to jak z samochodem, do którego staramy się wlewać jak najlepsze paliwo i regularnie jeździmy na przegląd.

Bardzo lubię to porównanie. Nasze ciało to ziemski pojazd. Samochód możemy w każdej chwili wymienić na nowszy model, ale własnego ciała nie wymienimy. To co nas zasila na co dzień, co jest naszym paliwem, to codzienne nawyki żywieniowe.

Zdrowe odżywianie nie musi być drogie

I tak jak coraz droższe jest paliwo, tak samo drogie jest dobrej jakości jedzenie.

To brzmi jak wymówka, bo zdrowe jedzenie wcale nie musi być wyjątkowo drogie. Warzywa korzeniowe, okopowe, które według TCM uchodzą za jedne z najzdrowszych, są przecież dość tanie. Marchew, seler, buraki i ziemniaki nie kosztują dużo. Kiedy ostatnio jadłaś kapustę dostępną przez cały rok? A kaszę gryczaną albo jaglaną? Fasolę? Soczewicę? Orzechy włoskie?

Polecam też inwestować w domową spiżarnię, dzięki której możemy się posiłkować skarbami w słoikach zimą, kiedy kończy się sezon wegetacyjny.

W sezonie kupimy najbardziej dojrzałe, najzdrowsze, ale i najtańsze warzywa. Warto je kisić, zasalać, wekować na gorąco i korzystać z nich poza sezonem. Spiżarni poświęciłam całą moją trzecią książkę („Smakoterapia – Spiżarnia” – przyp. red.), bo nie wyobrażam sobie rezygnować z domowych przetworów. Dzięki nim jem ekonomicznie, zdrowo i w dodatku wiem co jem, bo sama te przetwory szykuję.

Cały czas mam w głowie myśl, że zdrowie to w pewnym sensie powrót do przeszłości, do kuchni naszych babć.

Coś w tym jest. Sama zachęcam, by wrócić do gotowania zamiast kupowania gotowców. Polecam wekowanie i układanie jadłospisu zgodnie z porą roku, zamiast sięgać po truskawki w lutym albo cytrusy z odległych stron świata (zwłaszcza, że zimą są niewskazane, bo działają silnie wychładzająco, mogą więc powodować spadki odporności u osób niedoborowych).

Zdrowe jedzenie to nasze swojskie, dobre, lokalne produkty. To wybór jednoskładnikowych zakupów w sklepie albo na targu: kasz, kapusty, pora, jaj czy mięsa dla mięsożerców, zamiast gotowej pizzy w folii czy mrożonki z daniem obiadowym.

I pamiętajmy, że organizm dobrze odżywiony, dotleniony, zrelaksowany, zadbany ulega patogenom rzadko, a jeśli już, radzi sobie z nimi lepiej niż zaniedbane, zmęczone i wiecznie zestresowane ciała.

Dziękuję za rozmowę.

Iwona Zasuwa –  muzyk, pedagog. Edukatorka żywieniowa, coach oddechu, fanka aromaterapii, zielarstwa oraz dietetyki i medycyny Wschodu. Mama małego alergika. Autorka strony smakoterapia.pl i bestsellerowej serii książek „Smakoterapia”. Jedna z najbardziej cenionych wokalistek sesyjnych i chórzystek na polskim rynku muzycznym. Od 24 lat bierze udział w niemal wszystkich projektach muzycznych Kayah.

Ten serwis używa cookies. Korzystając z niego wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Sprawdź naszą politykę prywatności.

Żadne materiały z tej strony nie mogą być jakikolwiek sposób powielane bez pisemnej zgody redakcji.