Jak pandemia zmieniła rynek i kanały sprzedaży kosmetyków ekologicznych oraz produktów zero waste? Czy wojenna, kryzysowa i post-pandemiczna atmosfera sprzyja myśleniu o ekologii? Rozmawiamy z Kamillą i Marcinem Stańczyk, właścicielami Eco & More, dystrybutora ekologicznych kosmetyków i artykułów higienicznych.
Pandemia a rynek kosmetyków ekologicznych
Karol Przybylak: Pandemia zatrzęsła nieco w posadach proekologicznym trendem rezygnacji z opakowań jednorazowych i plastiku. Teraz z kolei mamy wojnę za wschodnią granicą, której długofalowe konsekwencje mogą wpłynąć na ekologiczne koncepcje związane z energetyką. Spytam zatem trochę przekornie: czy to dobry czas na ekologię?
Kamilla Stańczyk: Pandemia zmieniła hierarchię naszych wartości. Bezpieczeństwo jest najważniejsze. Pojawiło się więcej jednorazowych, plastikowych rozwiązań, ale przecież istnieje dużo jednorazowych produktów biodegradowalnych – od zwykłych zrywek, reklamówek, rękawiczek czy worków na śmieci, po sztućce czy nawet kapsułki z kawą. Jest też mnóstwo rozwiązań wielorazowych.
Paradoksalnie to właśnie przy tak dużym zużyciu materiałów jednorazowych powinniśmy myśleć jeszcze mocniej o tym, co stanie się z nimi po ich wyrzuceniu.
Jeśli chodzi zaś o kwestie energetyczne, to sprawy znowu się komplikują. Ale ja też zapytam przekornie: kiedy jest dobry czas na ekologię? To kwestia pewnych kompromisów i ważenia tego co jest ważne, a co ważniejsze. Na szczęście nie są kwestie zerojedynkowe.
Jeśli chcemy myśleć o przyszłości planety, to nie mamy za bardzo wyjścia, bo nie powiemy za 20 lat klimatowi „poprosimy o taryfę ulgową, bo mieliśmy problemy”.
Jak w tym zamieszaniu odnajduje się rynek kosmetyków ekologicznych?
Kamilla Stańczyk: Kosmetyki ekologiczne to obecnie bardzo niedoceniona kategoria. Mówię to z premedytacją. Ciągle słyszymy o niesamowitym rozwoju kosmetyków naturalnych, a tutaj porozumiewamy się profesjonalnym pojęciem kosmetyków ekologicznych.
Obecnie nie ma przepisów regulujących nazewnictwo kosmetyków ekologicznych, dlatego tyle jest zamieszania wokół chociażby statystyk o wzrostach w obrocie kosmetykami tzw. naturalnymi. Prowadzone są rozmowy wewnątrzunijne na temat bardziej precyzyjnych przepisów. Na ten moment Unia Europejska sugeruje posługiwanie się normą ISO 16128. Jest to jednak ułomna norma, ucząca obliczać procentowo zawartość składników naturalnych, zaliczając do nich wodę, a co za tym idzie kosmetyk staje się naturalny w 80-90%.
Norma ta nie mówi nic o zawartości pozostałych „nienaturalnych” składników. Nie zakłada certyfikacji źródeł pochodzenia składników. Co więcej nie mówi nic o procesie tworzenie finalnego produktu, o całym jego cyklu życia.
Lobby kosmetyczne nie dopuszcza na razie możliwości zastosowania standardów certyfikatów prywatnych do ogólnego prawnego użycia. Co więcej jest dość zażarta walka w stosowaniu tzw. „free from”, określającej, czego w kosmetyku nie ma. Według badań w Polsce coraz popularniejszy staje się trend „clean beauty” i ma on szansę wyrosnąć bardziej niż trend kosmetyków naturalnych. To właśnie „clean beauty” jest podwaliną pod rozwój rynku kosmetyków ekologicznych, bo oprócz wpływu składników na skórę i na środowisko, obejmuje kwestie etyki w biznesie.
Żywność ekologiczna posiada już swoje prawne klarowne cechy. Kosmetyki nie. To budzi kontrowersje i niezrozumienie wśród konsumentów Wchodząc do pierwszej lepszej drogerii widzę półkę z kosmetykami naturalnymi, jest tam 16 marek i tylko jedna z nich ma certyfikat. Jest nam trudno edukować, jeżeli właściciele sklepów nam nie pomagają.
Przeczytaj także: Bio Planet stabilizuje ofertę na poziomie 7000 produktów [wywiad]
Kanały sprzedaży kosmetyków ekologicznych. Które będą najskuteczniejsze?
Może potrzebne są specjalistyczne ekologiczne drogerie? Z drugiej strony przecież stacjonarne sklepy z ekożywnością mają obecnie niełatwo.
Marcin Stańczyk: W ostatnim czasie obserwujemy rosnące znaczenie zakupów w mniejszych sklepach zlokalizowanych w wygodnych dla konsumentów miejscach (tzw. convenience). Dominują tu gracze sieciowi, a nie sklepy niezależne. Udział kanału sklepów niezależnych maleje, również ze względu na ich dużo mniejszą zdolność do inwestycji w nowoczesne narzędzia komunikacji i promocji produktów oraz wdrażania elementów zakupów omnichannel, czy atrakcyjnych programów lojalnościowych w aplikacjach mobilnych.
Dlaczego sklepy convenience zyskują na znaczeniu?
Marcin Stańczyk: Sklepy convenience zyskały również dzięki pandemii, kiedy galerie handlowe i duże markety były albo czasowo zamknięte, albo były omijane przez część konsumentów. Widzieliśmy też dynamiczne wejście na rynek modelu tzw. quick-commerce, czy „dark-store’ów”, w których można zamówić towar przez Internet z opcją dostawy nawet w ciągu 15 minut. Kanał ten jest ciekawą nowinką, jednak wydaje się, że na ten moment jest jeszcze mało efektywny ekonomicznie.
W moim odczuciu wygrają te kanały sprzedaży, w których doświadczenie zakupowe online i offline można łączyć i przeplatać. Konsumenci szukają wygody zakupów, dlatego Internet będzie się nadal rozwijał, bo w Internecie i IT granicą jest tylko ludzka wyobraźnia.
Zakupy stacjonarne oferują jednak bardzo ważne elementy wygody, w określonych okolicznościach, o których nie możemy zapominać. Pokazał to w szczególnie wyraźny sposób powrót konsumentów do zakupów stacjonarnych po poluzowaniu obostrzeń pandemicznych.
A co z sieciami wyspecjalizowanymi w ekoproduktach?
Marcin Stańczyk: Co do ekosieci specjalistycznych to mamy tu do czynienia ze sporym wyzwaniem. Z jednej strony oceniam, że jest dla nich naprawdę dobry czas i spora szansa ze względu na coraz większą świadomość konsumentów i rosnący udział produktów ekologicznych w konsumpcji. Z drugiej strony stoją one przed dużym wyzwaniem, gdyż duzi tradycyjni gracze już działają w tej kategorii i bardzo mocno rozwijają swoją ofertę produktów ekologicznych, oferując jednocześnie atrakcyjne rozwiązania omnichannel, ciekawe programy lojalnościowe i mając wygodne lokalizacje swoich punktów sprzedaży.
W Polsce mamy kilka sieci, które postawiły na produkty naturalne czy ekologiczne, jednak muszę przyznać, że rozczarowuje mnie ich bardzo ograniczone działanie w rozwoju nowoczesnych narzędzi sprzedaży i dotarcia do konsumentów oraz brak wyraźnego i konsekwentnego dążenia do wyróżniających ich ofert produktowych.
Bardzo często na półkach tych wyspecjalizowanych sieci są dokładnie te same produkty, które można kupić w innych marketach. Pamiętajmy, że konsument produktów ekologicznych, to z zasady osoba bardziej wymagająca, bardziej zaangażowana, aktywna w poszukiwaniu treści i oferty, a największa rosnąca grupa tych konsumentów, to ludzie młodzi, dla których brak rozwiązań omnichannel to często element dyskwalifikujący.
Na bardziej rozwiniętych rynkach widzimy stabilną już rolę wyspecjalizowanych ekologicznych sieci handlowych. Ich przewagą jest to, że powstały zanim omnichanel był tak ważnym elementem i wygrały przede wszystkim unikatową dobrze dobraną ofertą produktową. Dzisiaj trzeba jeszcze walczyć technologią. Ale liczę na to, że będą gracze, którzy temu wyzwaniu w Polsce sprostają.
O planach Eco & More?
Jakie nowości planujecie, jak Eco & More na 2022 rok?
Kamilla Stańczyk: Nowości na pewno będą obejmować produkty biodegradowalne i takie, które nie zanieczyszczają środowiska. Na naszej liście jest kilka marek środków czystości, o których rozmawiamy już dość zaawansowanie. Cały czas stawiamy na kompostowalność produktów i opakowań.
Idąc w tym kierunku, poszukujemy rozwiązań dla domu, najlepiej wytworzonych w Europie, z certyfikatami TUV. W tym roku zobaczycie też u nas certyfikowane kosmetyki codzienne, jak żele pod prysznic czy szampony. Rozwijamy nadal produkty dziecięce i tutaj kilka nowości może pojawić się pod koniec roku.
Szczególnie zwracamy uwagę na osoby starsze. To najszybciej rosnąca grupa konsumentów. Niewiarygodnie świadoma swoich wyborów, znająca czasy prostoty i wielorazowości. Opieka na osobami starszymi to kolejny istotny temat, wskazujący na potrzeby produktów ekologicznych, czystych i bardzo bezpiecznych. Tutaj także szykujemy nowości.
Eco&More za cel stawia sobie zawsze wprowadzanie produktów potrzebnych, rozwiązujących dylematy konsumentów. Nie wprowadzamy do oferty produktów, które nic nie wnoszą. W jaki celu mielibyśmy to robić? Jeżeli coś jest potrzebne, jeżeli znajdziemy rozwiązanie ekologiczne, które zastępuje konwencjonalne, wtedy wchodzimy w to!
Marki, które posiadamy w portfolio, tworzą ludzie z pasją, znamy ich i ich założenia. Nie są to przypadkowe firmy. Co więcej wiemy, że nie ma co wprowadzać do oferty czegoś, co już jest na polskim rynku. Za dużo jest produktów powtarzających się, nie dających nic nowego.
Dziękuję za rozmowę.