Optymalizacja, stabilizacja i ciągły monitoring oferty – tak Bio Planet chce przejść przez nadchodzący trudniejszy okres na rynku żywności ekologicznej. Rozmawiamy z Sylwestrem Strużyną, prezesem spółki.
Sytuacja w Ukrainie a rynek żywności ekologicznej
Karol Przybylak: Rozmawiamy 24 lutego 2022, w dniu rosyjskiej agresji na Ukrainę. Na pewno jest za wcześnie na analizy, ale w jaki sposób ewentualne zajęcie Ukrainy może wpłynąć na działalność Bio Planet i polski rynek żywności ekologicznej?
Sylwester Strużyna: Kilka surowców wykorzystywanych w Polsce pochodzi z ekologicznych upraw na terenie Ukrainy. Korzystamy z nich nie tylko my, ale także nasi dostawcy. Gdyby rzeczywiście jakaś większa część terenu Ukrainy została zajęta, mielibyśmy problem. Chodzi o takie produkty jak kasza jaglana, płatki owsiane, ale też np. dzika róża sproszkowana. Czasem korzystamy też z uprawianych w Ukrainie orzechów włoskich. Jeżeli chodzi o nasz eksport na Ukrainę, jego skala była ostatnio na bardzo niskim poziomie. Znacznie bardziej niż kwestia pozyskania surowców niepokoi nas jednak zmniejszony optymizm zakupowy konsumentów. Oprócz wojny, nakłada się na to także kilka innych czynników: epidemia, problemy z wdrażaniem Nowego Ładu czy ciągle wysoka inflacja. Dzisiejszy atak na Ukrainę powoduje, że ten mniejszy optymizm może wydłużyć się na kolejne tygodnie lub miesiące. Przy takich nastrojach trudno liczyć na szybki i dynamiczny rozwój rynku żywności ekologicznej.
Jak podsumowałby Pan 2021 rok z perspektywy Bio Planet, ale też całej branży żywności ekologicznej?
Ten rok całościowo nie był dla nas zły. Procentowe wyniki stosunku do 2020 roku mogą nie wyglądać imponująco, ale ówczesny mocny skok do przodu był sytuacją nadzwyczajną. Gdy zestawimy przychody z 2021 roku z rokiem 2019, było naprawdę dobrze. Z drugiej strony w styczniu 2022 roku zaobserwowaliśmy pewien spadek przychodów – związany w mojej ocenie właśnie z tą niepewnością jaka zapanowała wśród polskich konsumentów. Czytaj także: Czy nastroje na rynku eko słabną?
Bio Planet stabilizuje ofertę
Wprowadzacie bardzo dużo nowych produktów i marek. Czy to jest poszerzanie oferty, czy też optymalizacja i wiele produktów także znika?
Pod koniec 2021 osiągnęliśmy pułap około 7000 produktów i tej liczby chcemy się na razie trzymać. Nowości będziemy wprowadzać w najbliższym czasie generalnie na zasadzie 1 za 1 (jeden produkt wchodzi, jeden produkt znika z oferty). Stopniowo rezygnujemy z oferowania produktów wolniej rotujących. W tej chwili posiadamy ok. 400 marek w ofercie i na tym poziomie chcemy pozostać. Do tej pory nowej marce stosunkowo łatwo było wejść w naszą dystrybucję – teraz będzie się to zmieniać. W ofercie jeszcze widać dużo nowości, ale o ile 5-6 miesięcy temu wprowadzaliśmy około 200 produktów miesięcznie, to obecnie mamy 100 nowych produktów w takim samym czasie. Około 100 też wycofujemy. W drugiej połowie roku ta rotacja może być mniejsza.
Dlaczego taka decyzja?
To kwestia optymalizacji oferty. Najwięksi klienci kupują od nas około 5000 produktów. Dalsze zwiększanie liczby produktów w naszej ofercie ma w związku z tym znacznie mniejszy sens. W Polsce nie przybywa obecnie wielkopowierzchniowych ekosklepów, które mogłyby wprowadzić do swojej oferty więcej niż 5000 produktów. Chcemy mieć optymalną propozycję dla sklepu eko o powierzchni 150-250 m2. Jesteśmy w stanie zaopatrzyć go w stu procentach. Wydaje się, że na tą chwilę 100-250 m2 to optymalna wielkość dla polskiego ekosklepu.
Wśród posiadanych przez Was marek zwiększa się udział rodzimych producentów…
Tak. W ostatnim czasie powstało kilka nowych, silnych marek takich jak Zakwasownia, Helpa czy Better Fish. Udział polskich marek w naszej ofercie stopniowo wzrasta.
W 2021 roku wystartowaliście z usługą dropshippingu. Jak się ona rozwija?
Na dzień dzisiejszy pracujemy z bardzo małymi podmiotami korzystającymi z drophsippingu. Jesteśmy przygotowani do świadczenia takiej usługi na szerszą skalę i rozmawiamy o tym z większymi podmiotami, ale na razie to jest bardzo mały poziom – kilka zamówień dziennie. To na razie w skali naszej działalności kwestia śladowa.
Bio Planet na GPW. Podsumowanie pierwszych miesięcy
W grudniu zadebiutowaliście na głównym rynku GPW? Dziś dla inwestorów ciężki dzień, ale jak podsumowujecie ostatni kwartał?
Dzięki wejściu pozyskaliśmy kapitał niezbędny do zbudowania nowych zakładów konfekcjonowania i intensywnie się przygotowujemy do tego, aby tę budowę rozpocząć. Staramy się o pozwolenie budowalne, szukamy generalnego wykonawcy.
Niewątpliwie zawahanie optymizmu konsumenckiego jakie miało miejsce w styczniu i na początku lutego nie sprzyja kursowi akcji. Inwestorzy zastanawiają się jak spółki sobie poradzą w tych warunkach. My cały czas analizujemy przychody i koszty, pilnujemy rentowności także w trudniejszych czasach, które nadchodzą.
Od początku roku mamy nowe regulacje dotyczące rolnictwa ekologicznego. Jak to wpływa na Waszą działalność?
Nowe rozporządzenia dotyczące produkcji ekologicznej nie wprowadzają istotnych zmian dla naszej działalności. Bardziej dotyczy to rolników. Ciekawostką może być wprowadzenie certyfikacji ekologicznej dla soli spożywczej.
Kondycja sklepów eko i wpływ inflacji na ceny żywności ekologicznej
Ile specjalistycznych sklepów eko funkcjonuje w tej chwili w Polsce?
Ta liczba cały czas oscyluje wokół 800. Coraz więcej handlu przenosi się do Internetu. Ten trend jest ciągle silny. Te podmioty, które łączą sklep stacjonarny z działalnością online mają nieco łatwiej. Te które mają tylko działalność stacjonarną muszą się mocno zastanowić nad tym, jak utrzymać klientów – widać pewien niepokój wśród właścicieli części sklepów stacjonarnych. Jest on związany z przedłużającą się pandemią. Część klientów pracuje zdalnie poza dużymi miastami w związku z czym nie zaglądają do swoich osiedlowych ekosklepów. Dodatkowe wyzwanie, to przenoszenie się handlu w coraz większym stopniu do Internetu.
Mamy też kwestię inflacji. Jak wpływa ona na ceny żywności ekologicznej i różnice pomiędzy produktami konwencjonalnymi a ekologicznymi?
Ta różnica się zmniejsza, bo koszty opakowań czy transportu mocniej uderzają w produkty tańsze, konwencjonalne. Zmniejszenie różnic widać także w produktach świeżych. 4 lata temu warzywa konwencjonalne kosztowały poniżej złotówki za kilogram. W tej chwili jest to już 2-3 zł. To już nie są kwoty 4-5 razy mniejsze niż w jakości BIO. Wzrost cen żywności eko jest wolniejszy od wzrostu cen żywności konwencjonalnej.
Co nie zmienia faktu, że te ceny wciąż rosną…
Niestety. Wszystkie koszty funkcjonowania idą do góry. Zwłaszcza opakowania, transport czy wynagrodzenia. To wszystko połączone z kiepskimi nastrojami konsumentów sprawia, że trzeba będzie mocno trzymać rękę na pulsie.
Dziękuję za rozmowę