Kulinarne spacery po Bydgoszczy proponowane są na razie zorganizowanym grupom i turystom zagranicznym, ale to dopiero początek. Rozmawiamy z Darią Kieraszewicz, która turystom pokazuje Bydgoszcz od kulinarnej strony.
Jak odkryć przed turystą lokalne smaki, jednocześnie nie przetrzymując go godzinami w
restauracji?
Daria Kieraszewicz: W ramach Bydgoskich Smaków postawiliśmy na formułę spaceru. Pokazujemy miasto przez pryzmat kuchni, której można tu spróbować. Przetykamy opowieści jedzeniem, piciem i spacerem. Chcemy, aby posiłki były regionalne, aby można było powiedzieć, że są to najlepsze rzeczy zrobione w regionie. Na razie z oferty korzystają przede wszystkim turyści zagraniczni, dlatego nie uciekniemy od oczywistości, takich jak na przykład zapiekanka, która przez wielu uważana jest wręcz za symbol Polski! Przykładowo Amerykanie odhaczają sobie, czego muszą spróbować. Staramy się dopasować do tej checklisty, na której obok wspomnianej zapiekanki znajdziemy też m.in.: piwo z sokiem, żubrówkę, bigos. Szukamy więc tych produktów w możliwie najlepszej jakości. Tutaj pojawia się pierwsze wyzwanie logistyczne. Atrakcyjne miejsca są często blisko siebie, a my musimy jednak zorganizować turystom spacer. Chcemy, aby ta przechadzka dała możliwość odkrycia miejsc pomijanych przez przewodniki czy internetowe relacje. Tak, aby było to coś unikatowego, oryginalnego. Największe atrakcje miasta turysta znajdzie sobie sam. Nasz food tour musi dać mu znacznie więcej.
Trasa jest stała?
Nie. Jesteśmy elastyczni. Staramy się dopasować do potrzeb danej grupy. Inne rzeczy zachwycą Amerykanów, inne Azjatów, dla których mnóstwo u nas egzotyki, a inne turystów niemieckich, bo przecież ich kultura jest stosunkowo zbliżona do naszej.
Trzeba wiedzieć, co komu pokazać…
…i co dać do posmakowania. Nasze lokalne sery smakują w zasadzie wszystkim, ale niekoniecznie Belgom i Holendrom, którzy nie są entuzjastami ziołowych dodatków. Dla jednych truskawka będzie egzotyczna i atrakcyjna, a w przypadku innych lepiej sprawdzi się jabłko. Niektórych turystów zachwyci jedna z lokalnych winnic, dla innych – winnice są codziennością i szukają u nas czegoś innego.
Gdybyś miała stworzyć taką listę najczęściej poszukiwanych produktów, to co by się na niej znalazło?
Na pewno pierogi (ale te gotowane), najróżniejsze obiady na słodko, naleśniki, pierogi leniwe, ryż na słodko, wszystko na bazie klusek, galaretka drobiowa, zapiekanki, „otwarte” kanapki – trudno zamknąć tę listę, bo tak jak mówiliśmy, trzeba wiedzieć, co komu pokazać.
A jak wygląda zainteresowanie kulinarnym wymiarem Bydgoszczy wśród turystów z Polski?
Z pewnością się interesują, ale znacznie trudniej przekonać ich do zakupu takiej
wycieczki. Najczęściej odbywa się to za pośrednictwem np. firm, które wykupują pakiet dla
pracowników. Polskim turystom oczywiście nie zaproponujemy piwa z sokiem. Możemy sięgnąć po inne lokalne skarby, takie jak np. szneka z glancem, oryginalne zupy (kluskowa, pokrzywowa, klopsikowa). Turyści szukają też regionalnego piwa. W naszej ofercie znaleźć można Beerwalk. To wycieczka powiązana z lodami piwnymi, ciastkami, piwem, warsztatami robienia mydeł piwnych, degustacją piwa w pubach serwujących piwa rzemieślnicze. Całość kończy wizyta w Warzelni Piwa niedaleko Wyspy Młyńskiej.
Zorganizowanie kulinarnej wycieczki wymaga współpracy przynajmniej kilku podmiotów. Bydgoscy przedsiębiorcy są otwarci na turystów kulinarnych?
Na pewno jesteśmy dopiero na początku drogi. Oferta turystyki kulinarnej jest w naszym przypadku uzupełnieniem wizyty, dodatkową atrakcją, propozycją ciekawego spędzenia kilku godzin w naszym mieście. Wkrótce zorganizujemy taką pokazową wycieczkę dla przedstawicieli bydgoskich hoteli, aby przekonać ich do tego, że warto gościom odwiedzającym ich obiekty zaproponować tego rodzaju kulinarną przygodę.
https://biokurier.pl/relaks/eko-turystyka/pola-lawendy-bajkowe-widoki-i-smaczna-kuchnia-prowansja-jakiej-nie-znacie/
A co zrobić, żeby turystę przytrzymać tutaj dłużej?
Na pewno można zaproponować atrakcje inne niż kulinaria, ale też podejść do
tematu szerzej. Wykorzystać potencjał regionu. Wśród zagranicznych touroperatorów promujemy również tzw. nieśpieszne podróże po Polsce. Nie musimy przecież zawsze odwiedzać żelaznych punktów, takich jak np. Kraków. Miasto nad Brdą również ma wiele do zaoferowania. Podczas jednej z prezentacji dla odbiorców węgierskich postawiłam właśnie na żywność jako element promujący nasz region. Węgrzy jeżdżą już na takie food toury do Włoch, ale mamy już zainteresowanie przyjazdem w nasze okolice, np. na Festiwal Smaku lub Święta Bożego Narodzenia.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Karol Przybylak
*Ze szczegółowymi informacjami na temat oferty można zapoznać się na stronie internetowej www.visite.pl.