Glifosat to temat tabu, choć rolnicy, sadownicy i hodowcy zwierząt stosują go na potęgę. Dlaczego milczymy, skoro jest to substancja o udowodnionym toksycznym wpływie na organizm człowieka? Zapytałam o to Żanetę Geltz, badaczkę zjawisk alergii i związku zachodzącego pomiędzy zdrowiem człowieka a kondycją środowiska naturalnego, autorkę książki „ Co Ci szepcze brzuch?”.
Glifosat: co to jest?
Kiedy spojrzymy na definicję glifosatu, trudno znaleźć w niej cokolwiek niepokojącego.
Żaneta Geltz*: Zgadza się. W ogólnodostępnych bazach danych znajdujemy informację, że jest to „organiczny związek z grupy fosfonianów, aktywny składnik najpopularniejszych na świecie herbicydów przeznaczonych do zwalczania chwastów w obszarach gruntów rolnych”. Na rynek glifosat wprowadziła firma Monsanto w 1974 roku jako składnik herbicydu totalnego (niewybiórczego) Roundup.
→ Przeczytaj również: Akwakultura a ryby z certyfikatem ekologicznym
Obecnie na polskim rynku dostępnych jest kilkanaście generycznych środków zawierających w swoim składzie tę substancję. Stosuje się je do zwalczania roślinności, odchwaszczania upraw sadowniczych, desykacji (osuszania) zbóż i rzepaku.
Sięga się po glifosat, by wytępić perz, trawy szerokolistne oraz roczne i wieloletnie chwasty jednoliścienne i dwuliścienne. I to nie tylko na polach uprawnych, ale też z trawników, otoczenia szkół, przedszkoli, placów zabaw, w parkach, w obszarze pasów przeciwpożarowych wokół lasów, w sadach pomiędzy rzędami drzew, na polach uprawnych i wzdłuż dróg.
Lista jego zastosowań jest bardzo długa, a do tego glifosat rozwiązuje wiele problemów, np. nie trzeba używać ludzkich rąk do pielenia setek hektarów upraw ani usuwać mechanicznie szkodników. Wystarczy „ciężka chemia” i problem zostaje rozwiązany.
Tylko pozornie, bo – o czym za chwilę powiemy – skutki narażenia na glifosat są wielowymiarowe. Zauważ też, że z reguły rolnicy nie spożywają „żywności”, która jest przeznaczona „na przemysł”. Mają osobne warzywniki oraz sady dla siebie i swoich rodzin.
Powinniśmy zabiegać o zakaz glifosatu wszędzie, gdzie to tylko możliwe, i to natychmiast (również wokół szkół, przedszkoli, placów zabaw, w parkach i wzdłuż chodników). Powinniśmy zabiegać o to, by nie wolno go było również kupić w sklepach.
Są kraje takie jak Belgia, gdzie od 2017 roku konsumenci prywatni nie mogą już kupić tego typu herbicydów w sklepach w wolnym obrocie.
Powinniśmy też wspierać rolników, aby otrzymywali środki i kształcenie potrzebne do przejścia na ekologiczne i alternatywne preparaty, bezpieczne dla środowiska i dla człowieka. Powinniśmy wspierać wyższe koszty upraw wynikające z konieczności stosowania płodozmianu, z bardziej kosztownych technik usuwania chwastów, innowacyjnych środków wspierających pracę na roli.
Rolnicy nie powinni być zachęcani i zmuszani do odbywania szkoleń z zakresu chemizacji roślin i upraw, gdyż w ten sposób są oswajani z procederem, który nie służy ani człowiekowi, ani przyrodzie. Podobnie jak w Danii, powinniśmy zabiegać o dzielenie się wiedzą i edukowanie rolników w kierunku organicznego rolnictwa, wykazywać zainteresowanie tego typu uprawami, zamiast powątpiewanie w jego wartość i jakość pracy rolników ekologicznych.
Dlaczego glifosat jest szkodliwy?
Kto jako pierwszy zaczął bić na alarm w temacie glifosatu?
W świecie lekarzy o szkodliwości glifosatu mówiło się od dawna. Mi jako pierwszy powiedział o nim w 2017 roku dr n. med. Mirosław Mastej. Było to jeszcze długo przed przegranym procesem Monsanto.
Dr Mirosław Mastej zwrócił moją uwagę, iż w środowiskach lekarskich zaczyna się mówić o szkodliwości glifosatu, która może mieć znaczenie w odpowiedzi immunologicznej organizmu człowieka.
Na początku brzmiało to niezbyt przekonująco, ale w styczniu 2018 r. udaliśmy się jako redakcja niszowego magazynu HIPOALERGICZNI do Brukseli, aby dowiedzieć się więcej, dlaczego Europie nie podoba się świat pestycydów i herbicydów. Mieliśmy okazję w Europarlamencie zapoznać się z przeglądem prac naukowych i poglądami naukowców z Irlandii, Włoch, Francji, Szwecji. Polski wtedy nikt nie reprezentował, nie licząc nas.
Gdy wróciliśmy i chcieliśmy zachęcić Polskie Towarzystwo Alergologiczne oraz innych organizatorów wydarzeń związanych z alergiami i wydajnością układu odpornościowego człowieka (np. IŻŻ), odbiliśmy się od ściany.
Profesorowie nawet nie byli w stanie powtórzyć poprawnie słowa „glifosat” czy nazwy firmy „Monsanto”.
→ Przeczytaj również: Mięso ekologiczne, czyli o naturalnym chowie i przetwórstwie
Dziś jednak glifosat pojawia się na kartach naukowych opracowań.
Glifosat przedostał się już do książek medycznych jako prawdopodobny winowajca olbrzymiej liczby chorób, które mogłyby być zupełnie wyleczone, gdyby nie to, że nieustannie narażamy się na jego spożywanie, nieświadomi, iż najprawdopodobniej od lat podajemy sobie sami truciznę.
Lekarze jednak dopiero będą powoli sami na sobie odkrywać tę korelację i łączyć kropki. Sami również stają się pacjentami swoich kolegów po fachu i szukają przyczyny trapiących ich dolegliwości.
Jestem dumna z tego, że od czasu kiedy zgłębiam temat szkodliwości glifosatu, odnoszę sukcesy w tym, że udaje się wpleść wątek herbicydów w warkocz debat naukowych, które prowadzę z udziałem naukowców i specjalistów.
Jedzenie to trucizna?
Powiedzmy konkretnie: dlaczego glifosat to dla nas trucizna?
W 2019 r. wykładowca akademicki i wojskowy dr Don M. Huber, emerytowany profesor patologii roślin z Uniwersytetu Purdue mówi tak: "Glifosat to opatentowany chelator mineralny, który ogranicza dostępność niezbędnych składników odżywczych. Jest to antybiotyk o szerokim spektrum działania, który jest toksyczny dla pożytecznych mikroorganizmów, które udostępniają minerały i niezbędne składniki odżywcze do pobierania przez rośliny w glebie i potem w naszym przewodzie pokarmowym, i które normalnie zwalczałyby patogeny. Stymuluje on wiele mikrobów chorobotwórczych, które stają się jeszcze bardziej agresywne. Mówi się, że glifosat „daje roślinie zły przypadek AIDS”, ponieważ zamyka szlak szikimowy i inne ścieżki fizjologiczne odpowiedzialne za odporność na choroby. Tak więc predysponuje do choroby przez uniemożliwienie wchłaniania podstawowych składników odżywczych. Jest toksyczny dla tych organizmów, które zapewniłyby „biologiczną kontrolę” patogenów.
Naukowcy zaczynają również badać potencjalny wpływ glifosatu na przebieg ciąży oraz rozwój płodu. Są publikacje, które wskazują na to, że glifosat jako antybiotyk zakłóca również mikrobiotę jelit [www.theguardian.com/environment/2018/may/16/glyphosate-shown-to-disrupt-microbiome-at-safe-levels-study-claims].
Na temat szkodliwości glifosatu duże opracowanie stworzył dr Jacek J. Nowak [Uwaga: glifosat], a jeszcze większy wybór źródeł znajdziemy na stronie dr Stephanie Seneff (źródło anglojęzyczne), która jest starszym naukowcem w Ośrodku Analiz Komputerowych i Laboratorium AI na Uniwersytecie MIT, USA.
Nie bez powodu zresztą Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem (IARC) działająca przy Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w 2015 r. umieściła glifosat na liście substancji o działaniu kancerogennym. Substancja ta została zaklasyfikowana do grupy 2A obejmującej substancje, które „prawdopodobnie są rakotwórcze dla ludzi”.
Po takiej informacji gigant chemiczny Monsanto znalazł się w ogniu pytań dotyczących bezpieczeństwa glifosatu i praktyk badawczych producenta. Sprawa jednak szybko ucichła.
Ta sprawa w żaden sposób nie zaszkodziła marce, przeciwnie – użycie środków z zawartością glifosatu jako substancji czynnej stale rośnie.
Żywność ekologiczna wolna od glifosatu
Co zatem możemy zrobić?
Powinniśmy zrezygnować lub chociaż znacząco ograniczyć żywność skażoną chemią rolną, gdyż nie tylko grozi nam skutek uboczny pozostałości glifosatu w spożywanych produktach. To istny koktajl chemiczny, czyli mieszanka ponad 2500 substancji nazywanych „środkami przeznaczonymi do ochrony roślin”, które prawo pozwala stosować w rolnictwie.
Rozwiązaniem jest wybieranie certyfikowanej żywności ekologicznej, do produkcji której nie stosuje się syntetycznych środków chemicznych ani organizmów modyfikowanych genetycznie.
Jakie jeszcze niesie ze sobą korzyści?
Niesie zdrowie, czyli to co najcenniejsze. Ale niesie również oczyszczenie organizmu (z toksyn właśnie), witalność, jędrność skóry, lepszy wzrok (u mnie jedna dioptria obuocznie), lepszy nastrój, spadek zbędnych kilogramów (u mnie minus 18 kg, u męża minus 25 kg w ciągu 4-5 miesięcy).
Żywność ekologiczna jest też co roku kontrolowana (z zaskoczenia i bez), konwencjonalna nie (chyba, że PZH lub SANEPID otrzymają donos i muszą sprawdzić danego producenta na okoliczność rzeczonego skażenia).
→ Przeczytaj również: Kasza gryczana z pozostałościami glifosatu? 40% przebadanych przez FoodRentgen produktów przekraczało normy
Jest też wolna od GMO.
Tak, np. zwierzęta nie są karmione paszami z kukurydzy czy soi GMO. W hodowli nie wolno stosować hormonów wzrostu, antybiotyków, leków uspokajających. Zwierzęta muszą mieć zapewnione godne warunki dla naturalnego wzrostu i bezstresowego życia.
Uprawy nie są traktowane syntetycznymi środkami chwastobójczymi, grzybobójczymi, pleśniobójczymi czy na zwalczanie szkodników.
W produkcji żywności nie mogą być obecne syntetyczne barwniki, konserwanty, sztuczne aromaty, zagęszczacze, słodziki i syrop fruktozowo-glukozowy.
Polecałabym tego rodzaju żywność wszystkim. Jeśli jednak ktoś nie wyraża takiej chęci zmiany, to niech chociaż pozwoli na nią swoim dzieciom i młodym mamom.
Dziękuję za rozmowę.
Skąd czerpać wiedzę o glifosacie?
Więcej informacji o glifosacie i żywności ekologicznej znajdziecie w książce „Co Ci szepcze brzuch?”. Publikacja została bardzo dobrze przyjęta. Otrzymała budujące recenzje m.in. od lekarzy i dietetyków. Stanowi zapis czterech edycji Forum Alergii z udziałem lekarzy i naukowców: dr n. med. Barbary Majkowskiej-Wojciechowskiej, dr n. med. Danuty Myłek, dr n. med. Tadeusza Oleszczuka, prof. dr hab. Ewy Rembiałkowskiej. Zawiera 8 stron bibliografii.
*Żaneta Geltz – autorka 20 wydań czasopisma HIPOALERGICZNI. Pisze o edukacji, zrównoważonym rozwoju, roli szczęścia w życiu człowieka, o dobrostanie zwierząt, permakulturze i wpływie organicznego stylu życia na zdrowie obecnych i przyszłych pokoleń. Pisarka, publicystka, badaczka zjawiska alergii i związku zachodzącego pomiędzy zdrowiem człowieka a kondycją środowiska naturalnego, mówczyni motywacyjna, moderatorka debat naukowych. Ukończyła Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, kierunek filologia angielska. Jest również absolwentką podyplomowego studium ekonomii i trzyletniego szkolenia z mediacji i negocjacji prowadzonego przez prof. Zbigniewa Nęckiego.
Z zawodu publicystka i trenerka rozwoju osobistego. Przez 11 pierwszych lat pracy zawodowej – jako certyfikowany negocjator – prowadziła negocjacje kontraktów handlowych z kupcami największych sieci hipermarketów, po czym postanowiła zostać adwokatem konsumentów i dostarczać antidotum na nieetyczne praktyki reklamowe i agresywny marketing międzynarodowych koncernów. Wyróżniona w 2013 r. w wielkopolskiej edycji konkursu AS ODPOWIEDZIALNEGO BIZNESU.