Kozi Zakątek to miejsce, w którym skosztujecie całej gamy serów, twarożków i jogurtów. Za ich wytwarzanie odpowiada Jadwiga Jaskólska, a za sprzedaż jej mąż Zbigniew, którego radosny głos jest rozpoznawalny na toruńskich czy bydgoskich ekojarmarkach.
Przez długi czas mało kto wiedział, że za tym uśmiechem ukrywa się historia ciężkich zmagań z chorobą afektywną dwubiegunową. Chorobą, do której mało kto się przyznaje i o której mało kto chce mówić. Pan Zbigniew burzy ten mur. Chce pomagać innym.
Z miasta do wsi, czyli pod prąd
Do wsi Czarne Błoto Jaskólscy sprowadzili się na początku lat 90. Wyprowadzka z długo wyczekiwanego mieszkania w Toruniu wydawała się wówczas szaleństwem. Ze wsi się uciekało do miasta, a nie odwrotnie! Dzisiaj, zaciszna niegdyś, zagroda otoczona jest nowymi budynkami. Nic dziwnego, bo znajduje się bardzo blisko Torunia, przy drodze, która jak mawia pan Zbigniew, „łączy ze sobą dwa zaprzyjaźnione miasta”. Do bydgoskiego Fordonu jest stąd ok. 20 km.
W pierwszych latach po przeprowadzce mieszkanie na wsi małżeństwo łączyło z pracą w mieście. W swojej osadzie prowadzili też hodowlę psów. W tym czasie zaczęły się pierwsze problemy zdrowotne pana Zbigniewa. Nic nie wskazywało jednak na chorobę, którą ostatecznie zdiagnozowano.
Pierwsze diagnozy
– Miałem kłopoty z układem krążenia. Miewałem bardzo duże skoki ciśnienia. Lądowałem na oddziale intensywnej terapii
– wspomina pan Zbigniew. Lekarze nie potrafili znaleźć źródła tych problemów, w końcu jeden z nich uznał, że mogą mieć one przyczynę nie tylko somatyczną. Dalsza diagnostyka z udziałem psychiatrów potwierdziła chorobę afektywną dwubiegunową z lękami panicznymi.
– Lęk paniczny to nie jest bojaźń. To zupełnie coś innego niż strach przed czymś, kimś. Ciało odmawia posłuszeństwa
– mówi Zbigniew Jaskólski.
Leczenie a rzeczywistość
Przyczyną chorób jest wada wrodzona. Leczenie? Specjalistyczne lekarstwa (nie ma innego wyjścia w takiej sytuacji). Inne sposoby mogą złagodzić objawy, wspomóc, ale nie zastąpią profesjonalnej terapii.
– Choroba afektywna dwubiegunowa jest trudna dla chorego, ale też dla otoczenia. Rozpadają się rodziny i przyjaźnie. Możesz dojść w niej do takiego momentu, że pewnego czasu nie pamiętasz. Potrafisz się wyłączyć na ileś godzin. Wtedy też mogą pojawić się myśli o popełnieniu samobójstwa. Od kilkudziesięciu lat tłumaczę współbratyńcom: „My mamy stany, w których nam się nie chce żyć. Ale skoro wszyscy się od nas nie odsunęli, to robimy najgorszą rzecz tym, którzy z nami zostali. Oni do końca życia będą zastanawiać się, gdzie zawiedli, co zrobili źle. Mimo, że tak naprawdę nie mogli zrobić nic”
– tłumaczy Zbigniew Jaskólski.
Po diagnozie zdecydował się na 3 miesięczny turnus w szpitalu. Realizowany był on w ramach projektu, który miał pomóc nauczyć sobie radzić – na tyle ile to możliwe – z wyzwaniami stawianymi przez chorobę.
– Ten pobyt bardzo dużo mi dał
– wspomina.
Kozia Akademia Zdrowia, Szczęścia i Pomyślności
Pomysł chowu kóz rodził się powoli. Inspiracją była opinia jednego z lekarzy kardiologów, który przy okazji problemów z układem krążenia (jeszcze przed zdiagnozowaniem choroby afektywnej dwubiegunowej), polecił Zbigniewowi Jaskólskiemu spożywanie produktów wytwarzanych z mleka koziego.
Pierwsze kozy pojawiły się w Czarnym Błocie w 2006 roku. Gospodarze zaczęli też wówczas wytwarzać pierwsze produkty nabiałowe. Na początku tylko dla siebie i bliskich. Cieszyły się dużym uznaniem i pojawiły się pierwsze plany poszerzenia grona odbiorców. Jaskólscy zaczęli też starania o uzyskanie ekologicznego certyfikatu, który w ich przypadku był tylko formalnym potwierdzeniem tego, jak od początku prowadzili gospodarstwo. Dokument zdobyli w 2012 roku, a dzięki wprowadzonej niedawno ustawie o Rolniczym Handlu Detalicznym mogą w pełni legalnie prowadzić sprzedaż kozich produktów rosnącej grupie konsumentów.
– Praca ze zwierzętami pozwala mi przełamywać lęki. Gdy przychodzą gorsze chwile, idę do nich pracować. Mi to pomaga. Myślę, że jest szansa, aby pomogło innym, choć nie ma gwarancji. Te choroby u każdego przebiegają inaczej
– mówi.
Natura uzdrawia
To odczucie korzyści wynikające z bliskiego kontaktu ze zwierzętami i naturą sprawia, że Kozi Zakątek stał się miejscem, w którym takiej „terapii” spróbować może każdy, kto tego potrzebuje.
– Nazywam to Akademią Zdrowia, Szczęścia, Pomyślności
– mówi Zbigniew Jaskólski.
– Gdy napisałem w mediach społecznościowych o mojej chorobie, odpowiedziało wiele osób, które też podejrzewały ją u siebie, ale też takie, które się już leczyły. Nie jest wstydem przyznanie się do wielu dolegliwości, ale w przypadku chorób takich jak depresja, choroba afektywna dwubiegunowa czy lęki paniczne taka obawa jednak występuje. Nie wiemy, jak rozmawiać o zaburzeniach psychicznych i z czym się wiążą
– dodaje.
„Odzyskałem żonę”
Po pierwszym wpisie na Facebook’u do pana Zbigniewa zadzwonił mężczyzna i zaczął opowiadać, że jedynym kontaktem ze światem jego chorej żony jest Internet. Kobieta nie wychodzi z pokoju. Do lekarza udało się ją zawieźć samochodem, ale to lekarka musiała wyjść z gabinetu na parking, aby przeprowadzić badanie. Gdy przeczytała wpis Zbyszka, powiedziała, że chce pojechać do Czarnego Błota.
– Byli u mnie 40-45 minut. Rozmawiała, śmiała się. Pytała o to, czym karmimy kozy. Chciała zobaczyć łąkę. Wieczorem jej mąż zadzwonił z płaczem: „Odzyskałem żonę. Całą drogę terkotała tak, że przypominała kobietę, którą poznałem. Mówiła, że jutro mam zadzwonić, umówić się, bo chce wrócić”.
To nie był pojedynczy przypadek.
Ludzie wchodzą do Koziej Zagrody, potrafią popracować, pomóc w gospodarstwie. Nie umiem tego wytłumaczyć. Być może inne miejsce na wsi czy kontakt z naturą też by im pomogło, ale tu przyjeżdżają do „współbratymca” w chorobie. Tu nikt o nic nie pyta, nikt nie zadaje pytań. Dużo rzeczy wiem, bo je przeżyłem i rozumiem, ale w pewnych stanach jestem bezradny. Wtedy tak naprawdę to oni pomagają. Wspieramy się wzajemnie
– mówi Zbigniew Jaskólski.
Zobacz, jaki ten nienormalny jest normalny
– Parę tygodni temu podsłuchałem przypadkiem młodych ludzi, którzy przyjechali w sprawie serów. Usłyszałem fragment ich rozmowy po wizycie u nas. Mówili o mnie: „Zobacz, jaki ten nienormalny jest normalny…”.