Teraz czytasz...
Katarzyna Bosacka: w naszym kraju nie umieramy najczęściej na raka, ale na choroby dietozależne
X Targi Ekostyl | reklama | Biokurier.pl
X Targi Ekostyl | reklama | Biokurier.pl

Katarzyna Bosacka: w naszym kraju nie umieramy najczęściej na raka, ale na choroby dietozależne

Agnieszka Gotówka

Promuje polską żywność, rozprawia się z mitami żywieniowymi, edukuje Polaków w zakresie zdrowej i wartościowej diety. Z Katarzyną Bosacką rozmawiamy o ekologicznej żywności, sposobach na ograniczenie plastiku w kuchni i kolorowych pierogach jej autorstwa, którymi zachwyciła się Ameryka.

Co o żywności ekologicznej wiedzą Polacy?

Katarzyna Bosacka*: Niewiele. Nie rozumieją jej istoty. Uważają, że jest droga i hipsterska. Na spotkaniach autorskich i wykładach czasem nawet od lekarzy słyszę: „Pani Kasiu, to eko to ściema, ten certyfikat można sobie kupić na bazarze”. To nieprawda. Żywność ekologiczna to najbezpieczniejsza, najlepsza i najsmaczniejsza żywność jaką znam, zarówno dla małych dzieci, kobiet w ciąży, osób z historiami nowotworowymi, jak i dla środowiska. Nie ma w niej nic: pozostałości środków ochrony roślin, nawozów sztucznych. Ze wszystkich dwóch tysięcy dodatków do żywności, można w niej stosować zaledwie 50 z nich!

Czy są produkty, które kupuje Pani wyłącznie ekologiczne, certyfikowane?

Staram się kupować ekologiczny nabiał (mleko, jogurty). Jeśli tylko mam wybór, kupuje również warzywa i owoce ekologiczne. Jestem wielką fanką kiszonych ekoogórków. Pani profesor Małgorzata Kozłowska-Wojciechowska, słynna profesor Zdrówko, nauczyła mnie, by kupować produkty zbożowe z certyfikatem ekologicznym, bo zboża wyjątkowo chłoną chemię sypaną przez rolników.

Jak ekologia, to i eliminacja plastiku. Od czego więc zacząć?

Pierwsze co należy zrobić, to wyrzucić go – tyle ile się da – z naszej kuchni. Plastikowe pojemniki zastąpić szklanymi (choćby słoikami) i metalowymi, wyrzucić wszystkie naczynia z plastiku. Zakupy wypakowywać z torebek foliowych, nie jeść żywności w puszkach, bo ich wnętrze pokryte jest plastikowymi wyściółkami. Nie podgrzewać żywności w styropianie. Potem można pomyśleć o zastąpieniu wody butelkowanej wodą z kranu. My już kilka lat temu kupiliśmy nowoczesny syfon z gazem i pijemy gazowaną wodę z kranu, słomki mamy szklane. Następne kroki są logiczne – torby na zakupy wielokrotnego użytku, siateczki z materiału na owoce i warzywa. Da się żyć bez plastiku, chociaż w naszym plastikowym świecie jest to bardzo trudne.

Zdaje się, że Polacy z roku na rok stają się coraz bardziej świadomymi konsumentami. Chcemy wiedzieć więcej i wykorzystujemy zdobyte informacje w praktyce.

Już 60% Polaków deklaruje, że czyta etykiety. Gdy mieszkaliśmy w Kanadzie czy Stanach Zjednoczonych nie widziałam niemal nikogo, kto by przyglądał się etykietom. W Polsce widzę takie osoby często. Do tego mamy od kilku lat modę na zdrowe żywienie, dbanie o siebie. Nieustannie więc słyszę, że ktoś piecze własny chleb, ktoś inny postawił sobie na działce wędzarnię albo założył ogródek ziołowy na balkonie. Modne są aplikacje w telefonach pomagające zrobić zdrowe zakupy. Mam wrażenie, że polska żywność w ostatnich latach zrobiła się lepsza.

Ale jest też droższa.

Zdrowa, domowa żywność musi kosztować. Coś za coś. Jeśli kupimy kiełbasę, która ma w sobie dużo mięsa, to nie zapłacimy za nią 12 złotych za kilogram. Tę kiełbasę jednak zjemy do końca, nie wyrzucimy ani plasterka, a jeśli o niej zapomnimy, to ona po prostu wyschnie, pokroimy ją cieniutko i zjemy do sera czy kieliszka wina. Kiełbasa za 12 złotych będzie smakowała jak tektura, od razu straci kolor, puści wodę, stanie się oślizgła i niejadalna. Wyrzucimy ją z hukiem. Wniosek? Lepiej zjeść mądrze i mało, niż dużo i głupio. Przypominam, że według Światowej Organizacji Zdrowia nie powinniśmy jeść więcej niż pół kilograma mięsa tygodniowo, wliczając w to wędliny, kotlety, parówki.

Obawiam się, że większość z nas przekracza te normy.

Bardzo jesteśmy mięsożerni. Przeciętny Polak zjada rocznie aż 75 kilogramów mięsa, głównie czerwonego, czyli wieprzowiny. A gdyby spojrzeć na świnkę, to aż 1/3 tego zwierzęcia to czysty tłuszcz, który zatyka nam tętnice i powoduje choroby serca i układu krążenia. Jemy też zdecydowanie za dużo cukru – 40 kilogramów na głowę rocznie! Cukier to biała śmierć. Im mniej go w naszym życiu, tym lepiej. Sól to kolejny zabójca Polaków, jemy jej o wiele za dużo. Z kolei w naszej diecie za mało jest ryb, a szkoda, bo bogate są w kwasy omega-3, jod, białko, witaminy i składniki mineralne. Nadal też jemy za mało warzyw. Musimy w końcu zrozumieć, że w naszym kraju nie umieramy najczęściej na raka, ale na choroby dietozależne. Gdybyśmy schowali cukier do kredensu, zdjęli solniczkę ze stołu i jedli mniej mięsa, bylibyśmy zdrowsi.

https://biokurier.pl/jedzenie/czy-zycie-bez-cukru-jest-mozliwe/

I pewnie też nie mielibyśmy takiego kłopotu z nadwagą. Problem dotyczy ponad połowy dorosłych i co ósmego dziecka.

Zachęcam do walki o swoje zdrowie. Ja od kilku lat mam z nim problemy, stąd i moje huśtawki wagi. W tym roku znów stanę do walki. Właśnie przygotowujemy program „Z Bosacką na diecie”. Ktoś powie: „O, znów się ta baba odchudza, dałaby sobie spokój”. Ale nie, bo ja właśnie chcę pokazać, że warto walczyć, wylać siódme poty, zrobić dokładne badania, przejść na dietę. Już dziesięcioprocentowy ubytek wagi powoduje, że poprawiają się parametry krwi, spada cukier, cholesterol, trójglicerydy. Czujemy się też młodsze, silniejsze i ładniejsze.

Zrobić pierwszy krok jest chyba najtrudniej.

By pozbyć się nadmiaru kilogramów potrzeba determinacji i ogromnego, wielotygodniowego, a nawet wielomiesięcznego wysiłku. To trudne, gdy pracuje się zawodowo, prowadzi dom, ogarnia dzieci, psy i koty. To dlatego często odpuszczamy, bo jesteśmy zmęczone, bo nie mamy siły, bo to jest ogromne wyzwanie – wstać, przygotować sobie jedzenie do pracy, iść na kijki czy siłownię. A gdzie dom, dzieci, zakupy? Mimo to jednak zachęcałabym wszystkich do przyłączenia się do mnie i zrzucenia choćby paru kilogramów.

Wróćmy jeszcze do tematu jedzenia. Długi czas mieszkała Pani za granicą. Jak polska kuchnia jest postrzegana przez obcokrajowców?

Symbolem polskiej kuchni są pierogi. Są smaczne, lubiane przez wszystkich, pięknie wyglądają na talerzu, można je podawać na tysiące sposobów. Ja oprócz klasycznych ruskich, z mięsem czy z kapustą i grzybami, podaję pierogi z kaczką, cielęciną, jagodowe z serem i miętą, a nawet czekoladowe (do ciasta dodaję kakao, a do środka wkładam kwaśne jabłko i twaróg, całość polewam roztopioną białą czekoladą z cynamonem). Często robię pierogi w różnych kolorach. Do ciasta dodaję naturalne barwniki, zioła albo mak, i wychodzą mi zielone ruskie, żółte ze śliwką i grzybami leśnymi, bordowe z kozim serem, piegowate z kapustą i grzybami. Zawsze budzą zachwyt i ciekawość gości. Ale oprócz pierogów, zarówno Amerykanie, jak i Kanadyjczycy, doceniali niezwykły repertuar polskich zup. Nie dość, że jemy ich najwięcej na świecie, to jeszcze te zupy u nas są sezonowe. Latem mamy chłodniki, zupy owocowe, jesienią – dyniowe i grzybowe, zimą – barszcze, kapuśniaki, wiosną – żury i szparagowe. Sama jestem wielką fanką ogórkowej czy pomidorówki. Dla mnie dzień bez zupy, to dzień stracony.

Jakich smaków brakowało Pani na emigracji?

Za granicą próżno szukać domowego chleba na prawdziwym zakwasie, nabiału, który mamy naprawdę świetny i nie tak przesłodzony jak w USA czy Kanadzie, ale też niezwykłych polskich wędlin. Ba!, my nawet wodę mineralną mamy u nas świetną i zdrowszą niż niejedna droga woda włoska czy francuska.

Dziękuję za rozmowę.

*Katarzyna Bosacka – dziennikarka telewizyjna, autorka wielu publikacji i poradników na temat zdrowia i urody.

Rozmawiała Agnieszka Gotówka.

Ten serwis używa cookies. Korzystając z niego wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Sprawdź naszą politykę prywatności.

Żadne materiały z tej strony nie mogą być jakikolwiek sposób powielane bez pisemnej zgody redakcji.