Teraz czytasz...
Właściciele BioFood: Dotrzeć z ekożywnością do maluchów to nie tylko marzenie, ale też strategia
X Targi Ekostyl | reklama | Biokurier.pl
X Targi Ekostyl | reklama | Biokurier.pl

Właściciele BioFood: Dotrzeć z ekożywnością do maluchów to nie tylko marzenie, ale też strategia

Avatar photo

100% jakości BIO i bez użycia koncentratów to zasady, którym BioFood hołduje już od 25 lat. Z tej okazji rozmawiamy z Romanem i Emilem Świniarskimi oraz Tadeuszem Szynkiewiczem, czyli założycielami firmy. Podsumowujemy ostatni rok, pytamy o dalsze plany oraz o to, czy kwaszony znaczy to samo co kiszony.

Jak podsumowujecie zakończony niedawno 2018 rok?

Roman Świniarski: Jesteśmy zadowoleni. Wiosną udało nam się oddać do użytku nową halę magazynową. Liczymy na dalszy rozwój.
Tadeusz Szynkiewicz: Dzięki środkom unijnym nabyliśmy nową linię technologiczną do produkcji soków. Jest wydajniejsza i efektywniejsza, a dzięki skróceniu całego procesu poprawi się finalna jakość produktu.

Na Targach Natura Food z powodzeniem zaprezentowaliście także wyciskane musy owocowe. Kiedy w pełni zaistnieją na rynku? W jakich smakach?

Emil Świniarski: Jeszcze dopracowujemy opakowanie tego produktu. Na rynku pojawią się mieszane smaki owocowe, a później mieszane smaki warzywne. Razem najprawdopodobniej 10 wariantów.

Tadeusz Szynkiewicz: Musy to sposób, aby z żywnością eko dotrzeć do najmłodszych. To jest nie tylko nasze marzenie, ale także długofalowa strategia.

W 2019 roku będziecie celebrować 25-lecie istnienia. Z pewnością można uznać Was za prekursorów mody na produkty kiszone. Kiedyś, poza ogórkami i kapustą, praktycznie nie było na rynku innych produktów wytwarzanych w tej technologii.

Tadeusz Szynkiewicz: Co ciekawe, wprowadzenie produktów kiszonych do naszej oferty było dość przypadkowe. Zaczęło się od pomysłu jednego z naszych dawnych partnerów. My na początku stawialiśmy na świeże, wyciskane soki jednodniowe. O kiszeniu nie myśleliśmy, chociażby ze względu na brak odpowiedniego sprzętu. Tymczasem okazało się, że kiszony sok z buraka świetnie się przyjął. Doszła także wersja z selerem. Później zaczęliśmy próbować z kolejnymi warzywami. Trzymamy się tego, co wypracowaliśmy przez lata. To jest wciąż nasz największy atut i wyróżnik. Tradycyjne soki robi wiele firm, soki kiszone znacznie mniej.

No właśnie…kiszone czy kwaszone? Mamy spory galimatias w nazewnictwie i sporo obiegowych mitów.

Tadeusz Szynkiewicz: Wśród konsumentów przeważa przekonanie, że kiszony jest produkt wytworzony tradycyjnie, a kwaszony z dodatkiem dodatkowych substancji wspomagających. Problem nie tkwi jednak w nazewnictwie. W jednych rejonach kraju mówi się „kiszone”, w innych „kwaszone” na ten sam produkt. Podobnie opisują to podręczniki technologii żywności, takie też jest stanowisko Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. Kluczowy dla jakości produktu jest w tym przypadku sam proces produkcji, a nie zastosowana na etykiecie nazwa. Niemniej jednak słowo „kwaszony” jest źle postrzegane przez konsumentów, dlatego kilka lat temu zdecydowaliśmy się na to, aby wszystkie produkty opisywać za pomocą sformułowania „kiszony”. Dostosowaliśmy się po prostu do preferencji konsumentów. W samym procesie produkcji nie zmieniło się nic.

Przeczytaj więcej na temat: kiszone czy kwaszone

Wyróżnikiem BioFoodu są także szklane opakowania.

Tadeusz Szynkiewicz: Tak. Uważamy, że to najlepsze z dostępnych opakowań dla żywności. Dodatkowo zwracamy uwagę na to, czy wszystkie plastikowe elementy, które są w maszynach czy butelkach (np. uszczelki), mają certyfikaty bezpieczeństwa (potwierdzają brak ftalanów czy bisfenolu A).

Wasze produkty dostępne są zarówno w sklepach specjalistycznych, jak i supermarketach. Gdzie jeszcze chcielibyście z nimi zaistnieć? Może hotele albo restauracje? To już ten moment?

Tadeusz Szynkiewicz: Na pewno rozwija się sprzedaż internetowa i tutaj też jest duża szansa dla żywności ekologicznej. Duży potencjał tkwi także w eksporcie, zwłaszcza do Stanów Zjednoczonych, które są w stanie przyjąć bardzo duże ilości produktów BIO. To w tej chwili największy rynek żywności ekologicznej na świecie. Co ciekawe, mimo ograniczeń prawnych są możliwości, aby z żywnością ekologiczną zaistnieć w Rosji.

Emil Świniarski: Na pewno hotele, restauracje i firmy cateringowe to ciekawe miejsca na wprowadzenie żywności BIO, ale mam wrażenie, że kadry, które pracują w tej branży, jeszcze mają małą świadomość dotyczącą takich produktów. Rolą organizacji zrzeszających producentów jest na pewno zmiana tej sytuacji, zwłaszcza że w placówkach z segmentu HoReCa (Hotele Restauracje Catering) poszukuje produktów oryginalnych, lokalnych.

Tadeusz Szynkiewicz: W naszym regionie współpracujemy z jednym ośrodkiem SPA, który nasze soki ma w menu. Jesteśmy zrzeszeni w sieci Regionalnego Dziedzictwa Kulinarnego wraz z restauracjami i hotelami. Liczyliśmy na jakiś bardziej dynamiczny rozwój w tym zakresie, na pewno nie jest to jeszcze dla nas zadowalający poziom.

W ciągu 25 lat udało się Wam nawiązać relacje z grupą gospodarstw ekologicznych. Jak wygląda ta współpraca?

Emil Świniarski: Mamy około 20 gospodarstw, które stale z nami współpracują. To wystarcza na pokrycie naszych potrzeb, ale one rosną i wciąż szukamy nowych rolników do współpracy, zwłaszcza w zakresie uprawy ogórków. Nie jest to wcale zadanie łatwe. Rolnicy borykają się z problemem braku pracowników. Jest coraz trudniej. Na szczęście w zakładzie tak tego nie odczuwamy. Zatrudniamy ok. 20 osób i to jest raczej stabilna liczba, bo inwestujemy też w nowoczesny park maszynowy, który pozwala nam zwiększyć efektywność produkcji.

Roman Świniarski: Problemem rolnictwa (nie tylko ekologicznego) jest brak sukcesji. Akurat w moim gospodarstwie (p. Roman przez długi czas łączył pracę w przetwórni z pracą rolnika – przyp. red.) nastąpiła ona z powodzeniem, ale wielu gospodarzy ma z tym problem.

Jak porównałby Pan realia, w których działały gospodarstwa ekologiczne 25 lat temu do obecnych?

Roman Świniarski: Rozpoczynałem gospodarowanie, opierając się na niewielkiej produkcji, którą można było lokalnie sprzedać na targowiskach. To pozwalało przetrwać, ale raczej nie sprzyjało rozwojowi. Dopiero gdy założyliśmy przetwórnię i pojawili się też inni odbiorcy, można było się rozwijać i planować dalsze działania, kupować maszyny, zdobywać wiedzę.

Jakie cele stawiacie sobie obecnie?

Emil Świniarski: Cały czas zwracamy uwagę na jakość naszych produktów. Szukamy elementów, które można poprawić, a także, podążając za głosem rynku, nowości, które co roku staramy się wprowadzić do oferty.

Tadeusz Szynkiewicz: Staramy się też dbać nie tylko o eksport, ale też sprzedaż produktów w Polsce. Włączamy się w różne projekty i programy promujące produkty BIO. Szczególnie chętni jesteśmy do projektów włączających ekożywność do menu szkół i przedszkoli.

Rozmawiał Karol Przybylak.

Ten serwis używa cookies. Korzystając z niego wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Sprawdź naszą politykę prywatności.

Żadne materiały z tej strony nie mogą być jakikolwiek sposób powielane bez pisemnej zgody redakcji.