Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi Parlamentu Europejskiego pod lupę wzięła nazwy produktów diety roślinnej, takie jak wegeburger czy wegekiełbasa. Postuluje, by krajach wspólnoty ich używanie było zakazane.
2 kwietnia 2019 r. komisja „Agri” głosowała za przyjęciem poprawki, która zakazałaby przedsiębiorstwom używania nazw odnoszących się do mięsa i produktów mlecznych w odniesieniu do produktów pochodzenia roślinnego. Zdaniem polityków takie nazwy wprowadzają konsumentów w błąd.
Czarne chmury zawisły nad wegańskimi burgerami
Zdaniem członków komisji albo coś jest szynką, a więc jest pochodzenia zwierzęcego, albo produktem wegańskim. Ich nazwy nie mogą być jednak łudząco do siebie podobne. Na cenzurowanym znalazło się też określenie „alternatywa dla mleka”.
Na konferencji prasowej członek AGRI z ramienia partii europejskich socjalistów Eric Andrieu powiedział, że ich działania wynikają z dbałości o interes konsumentów i nie są wynikiem presji ze strony hodowców mięsa.
Wniosek komisji jest szeroko komentowany. Trudno dowieść, że klienci faktycznie nie wiedzą, z jakim produktem mają do czynienia. Przedrostek wege stanowi jasną informację, że produkt nie zawiera mięsa.
Zmiany dotyczące nazewnictwa wyrobów bezmięsnych (w strukturze lub wyglądzie przypominających mięsne) jest dla mnie ograniczeniem swobód obywatelskich i specjalnym wprowadzeniem w błąd klientów. Wiadomo, że lobby mięsne jest silne i nie po drodze mu z coraz większym ograniczeniem spożycia mięsa
– mówi Edyta Stępczyńska, autorka książki „Wegańska Kuchnia Polska”. I dodaje:
Takie zmiany mogą utrudnić osobom zaczynającym przygodę z roślinnym jedzeniem odszukać interesujący ich produkt. Jeszcze dokładniej będzie trzeba czytać etykiety. Zastanawiam się, jak wegańscy producenci zamienników mięsnych poradzą sobie z nowym nazewnictwem. Czy nagle w sklepach zamiast wegańskich burgerów będą warzywne grube placki do bułek hamburgerowych czy wyrób sojowy w plastrach zamiast wędliny? Swoją drogą, dlaczego nikogo nie razi napój zbożowy nazywany błędnie kawą, czy herbata owocowa, która herbatą nie jest? Takich przykładów można mnożyć. Wydaje mi się, że ludzkość ma poważniejsze problemy do rozwiązania niż nazwy wyrobów roślinnych, ale widocznie komuś bardzo przeszkadza popularność takich produktów.
Złożony przez komisję wniosek będzie musiał zostać zatwierdzony na posiedzeniu plenarnym Parlamentu Europejskiego. Będzie to miało miejsce tuż po majowych wyborach.
Masła orzechowego już nie kupimy
Temat stosowania nazewnictwa sugerującego pochodzenie zwierzęce do wyrobów roślinnych był już podejmowany w Brukseli. Zgodnie z wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z dn. 14 czerwca 2017 r. wyroby wyłącznie roślinnego pochodzenia nie mogą, co do zasady, być wprowadzane do obrotu pod nazwami, które, jak nazwy „mleko”, „śmietana”, „ser”, „masło” lub „jogurt”, są zastrzeżone przez prawo Unii dla produktów pochodzenia zwierzęcego. W orzeczeniu dodano, że dotyczy to również przypadków, gdy nazwy te są uzupełnione wyjaśnieniem lub opisem wskazującym na roślinne pochodzenie danego produktu.