30 lat temu pojawił się termin „turystyka kulinarna” i najmniej od 25 lat wzbudza on zainteresowanie nie tylko naukowców, ale też osób żyjących tym tematem. Od najmniej ćwierćwiecza wiemy, że przybywa ekoturystów i turystów kulinarnych. To właśnie turystyce kulinarnej poświęcona była warszawska konferencja „Kulinaria w kształtowaniu produktu turystycznego-teoria i praktyka”.
Oto garść przemyśleń zebranych po wszystkich wystąpieniach.
Kompleksowość drogą do sukcesu
Wiemy, że nie jest problemem „zebranie” chętnych restauracji, aby tworzyły „szlak kulinarny”. Bez możliwości noclegu (o odmiennym standardzie, ale też o cenach dopasowanych do klienta!) takie, nawet najbardziej ciekawe miejsce, nie będzie miało sensu.
Podobnie jest z winnicami, które tylko oferują swe produkty. Niech one będą wysokiej jakości, niech też ich wycena może być wyższa, ale niech ten smakosz wina wie i ma świadomość, że zapłaci więcej, ale niech ma za to sposobność spędzenia czasu relaksu w miejscu, który tego jest godzien.
Badania konsumenckie wciąż potrzebne
Turystyka, a tym bardziej turystyka kulinarna nastawiona na osobę, która jest świadoma gdzie wyjeżdża (bo o tym mówią badania- zresztą Lucy Long, która w 1998 r. jako pierwsza użyła terminu >>turystyka kulinarna<< zainspirowała kolejne osoby do obserwacji tego typu klientów restauracji i hoteli) wymaga pogłębionej analizy. Trzeba badać i dociekać przyczyn zachowań osób, które doceniają kulinaria i dziedzictwo kulinarne odwiedzanego regionu.To garść przemyśleń po konferencji „Kulinaria w kształtowaniu produktu turystycznego-teoria i praktyka” w Warszawie (17.04.2018). Na pewno cieszyłbym się, gdyby na tego typu konferencjach pojawiały się osoby decyzyjne z Polskiej Organizacji Turystycznej, z Ministerstwa Sporu i Turystyki oraz z Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.