Nazwy masło orzechowe nie można w tej chwili używać, ale walczymy o to, aby te zmiany odwołać – zapowiada Paweł Skrzypczak, prezes Primaviki.
Nowe przepisy generują niepotrzebny chaos i koszty
Te przepisy to abstrakcja i zupełne lekceważenie producentów przez urzędników – nie mają logicznego uzasadnienia. Generują tylko mnóstwo „pustych” działań i kosztów w firmie. Trzeba zmieniać etykiety, karty produktu, wszystkie umowy. Masło orzechowe jest dla nas ważnym produktem. Sprzedajemy go dużo. Towar ma stosunkowo długi termin przydatności do spożycia – jego wyprzedaż wymaga więc czasu. Sprawa jest poważna, ale na etykiecie podeszliśmy do niej z przymrużeniem oka. Większość klientów nie zauważy pewnie różnicy. Na szczęście nie obserwujemy spadku sprzedaży, ale całym tym prawnym galimatiasem zainteresowaliśmy jednego z europosłów. Mamy nadzieję, że uda się te przepisy zmienić
– mówi Paweł Skrzypczak w rozmowie z Biokurierem.
… orzechowe
Zamiast słowa masło Primavika używa na etykietach „… orzechowe” etc.. W ofercie firmy znajduje się kilkanaście tego typu produktów, także z certyfikatem ekologicznym.
https://biokurier.pl/ekorynek/nazwy-maslo-orzechowe-mleko-kokosowe-zakazane-jakie-okreslenia-je-zastapia/
Polecamy wywiad w najnowszym numerze Biokuriera
W rozmowie, którą przeczytacie w najnowszym numerze Biokuriera (4/2018) prezes Primaviki opowiada również o tym, jak wyglądało wegetariańskie menu w latach 70. XX w. Co zrobić, gdy nazwa firmy jest już zastrzeżona w Urzędzie Patentowym przez kogoś innego? Czy produkcja żywności ekologicznej to tylko podmiana składników na te certyfikowane? Jakie to uczucie, gdy biznes przez 7 lat nie przynosi zysków?