Teraz czytasz...
Beata Abramczyk: Hashimoto to nie wyrok, tylko klucz do zmian
X Targi Ekostyl | reklama | Biokurier.pl
X Targi Ekostyl | reklama | Biokurier.pl

Beata Abramczyk: Hashimoto to nie wyrok, tylko klucz do zmian

Agnieszka Gotówka
Beata Abramczyk

Beata Abramczyk, autorka książki „Hashimoto. Twoje cztery pory roku”, przekonuje, że obserwując naturę i działając z jej rytmem możemy wiele zyskać. O chorobie wie dużo, bo sama się z nią zmaga. Jeszcze do niedawna jej życie przepełnione było stresem, na sport nie było czasu, a jedzenie było mało odżywcze. Ale to już przeszłość. Dziś pisze blog, prowadzi warsztaty i wydaje wartościowe książki. Rozmawiamy o diagnozie, sposobach walki z Hashimoto i stylu życia, który pomoże nam lepiej funkcjonować z chorobą tarczycy.

Choroba Hashimoto. Tę diagnozę słyszy coraz więcej pacjentów, zwłaszcza kobiet.

Beata Abramczyk*: Faktycznie choroba ta rozpoznawana jest obecnie lawinowo. Może rozwijać się latami, nie dając żadnych objawów. Po cichu sieje spustoszenie w naszym organizmie. Po raz pierwszy opisano ją w 1912 r. jako przewlekłe, limfocytowe zapalenie tarczycy o podłożu autoimmunologicznym. Obecnie chorobę tę nazywa się też niebolesnym zapaleniem tarczycy, które charakteryzuje się wolem tarczycy, czyli naciekiem limfocytarnym miąższu gruczołu tarczowego. Prowadzi to do jego niedoczynności, a w konsekwencji do zaburzeń funkcjonowania całego organizmu.

Jakie są tego przyczyny?

Medycyna nie zna odpowiedzi na to pytanie. Wiadomo, że odpowiedzialność za rozwój tej choroby ponosi nasz układ immunologiczny, który w wyniku przeciążenia i „jakiegoś zapalnika” – infekcji, złej diety, stresu, braku ruchu, zanieczyszczenia środowiska – przestaje dobrze działać. Rezultatem jego źle ukierunkowanej reakcji w organizmie jest atakowanie  przez pomyłkę samego siebie. Produkuje przeciwciała anty TG i anty TPO, co prowadzi do rozwoju choroby autoimmunologicznej.

W przypadku choroby Hashimoto celem jest tarczyca. Układ immunologiczny rozpoznaje białka tarczycowe jako wrogie i je niszczy, w wyniku czego produkuje ona coraz mniej hormonów (tyroksyny – T4 i trijodotyroniny – T3). Ale tak jak powiedziałam – to nie jest choroba tarczycy samej w sobie, a całego organizmu.

Wyjaśnij, proszę.

Tarczyca jest jednym z tych gruczołów, którego praca wpływa dosłownie na cały organizm. Gdy jest zaburzona, możemy odczuwać różne dolegliwości. Problemem jest to, że choroba przez długi czas przebiega bezobjawowo z zachowaniem prawidłowych stężeń hormonów. Symptomy, jeśli już się pojawią, nie są charakterystyczne i chory często nawet nie przypuszcza, że ma poważny problem zdrowotny. Dzieje się tak nawet u co 4. pacjenta.

https://biokurier.pl/jedzenie/wiesz-co-jesz/czego-potrzebuje-tarczyca/

A co Ciebie skłoniło do wykonania badań?

Odkąd pamiętam organizm dawał mi znaki, że coś jest nie tak. Wszystkie dolegliwości wieku dziecięcego i później, świadczyły o tym, że mój układ immunologiczny nie działa tak jak powinien. Sukcesywnie był obciążany – lekami, stresem, złą dietą, a przede wszystkim oderwaniem od natury.

Żyłam w ciągłym pędzie. Piszę o tym zresztą w mojej książce „Hashimoto. Droga do uzdrowienia siebie”. Ale w pewnym momencie organizm się zbuntował. Sygnałem alarmowym był całkowity brak energii. Ciągle odczuwałam chłód, osłabienie, zmęczenie, bóle mięśni. Trudno mi było się skoncentrować, byłam nerwowa i rozdrażniona, cierpiałam na bezsenność. Zauważyłam też obrzęki, zwłaszcza twarzy i nóg. Skóra stała się sucha i szorstka, a włosy zaczęły mi wypadać garściami. Moja waga zaczęła rosnąć przy zachowaniu tej samej diety. To wszystko sprawiało, że moje samopoczucie było coraz gorsze. Pojawiły się też pierwsze objawy depresji.

To spory wachlarz nieprzyjemnych objawów.

Z trudem funkcjonowałam. Postanowiłam więc wykonać badania profilaktyczne. Ale, ku mojemu zdziwieniu, wszystkie wyniki były w normie. Żaden z lekarzy nie zasugerował mi, że to wszystko co działo się w moim ciele, jest efektem choroby Hashimoto. Aż pewnego razu, kiedy sama zaczęłam szukać przyczyn i łączyć pewne fakty, przypomniałam sobie, że jak byłam mała, to lekarze często zwracali uwagę na moją nieco powiększoną szyję. Ostatecznie jednak uznawali, że taka moja uroda.

Chciałam jednak to sprawdzić i wykonałam USG tarczycy. Badanie ujawniło niewielkiego guzka. Ale nie za bardzo się tym przejęłam, bo słyszałam, że co druga kobieta ma takie problemy. Lekarz też nie zalecił żadnych dodatkowych badań, tylko obserwację.

Mój organizm jednak całkowicie tracił grunt pod nogami. Zdecydowałam się jednak raz jeszcze wykonać USG tarczycy. Umówiłam się na wizytę u chirurga i to on od razu rozpoznał chorobę Hashimoto. Zlecone przez niego badania przeciwciał anty TPO i anty TG potwierdziły wstępną diagnozę.

W swojej najnowszej książce „Hashimoto. Twoje cztery pory roku” napisałaś, że diagnoza była początkiem drogi do poznania siebie. Wybrałaś zmianę stylu życia i wygrałaś z chorobą. Jak to możliwe?

To jaki jest komfort naszego życia warunkuje jak mocno dajemy chorobie przejąć władzę nad naszym ciałem, umysłem i duszą. Kiedy jest ona głównym dowodzącym, to może być bardzo ciężko. Tym bardziej, że choroba Hashimoto atakuje podstępnie cały nasz organizm i tylko my wiemy, jak bardzo jest to uciążliwe. Jeśli jednak znajdziemy siłę na to, by zawalczyć o siebie, zmienić swój styl życia tak, by świadomie umieć  o siebie dbać, wtedy Hashimoto w recesji nie przeszkadza żyć pełnią życia.

Nasuwa się więc pytanie, czy choroba Hashimoto wiąże się z jakimiś ograniczeniami? Czy może wręcz odwrotnie: pozwala lepiej zrozumieć swoje ciało?

W pierwszej kolejności musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, co dla mnie jest ograniczeniem. Wszystko jest zapisane w  naszym umyśle. Często myślimy schematycznie, bo wtedy czujemy się bezpiecznie. Wzorujemy się na innych. Chcemy tak samo wyglądać, to samo jeść, tak samo spędzać czas….

Żyjemy w świecie pełnym reklam, mediów wysyłających codziennie miliony nowych bodźców. To wielka i niebezpieczna mieszanka, która ogranicza nas do braku czasu, wejrzenia w siebie, bycia w ciszy i usłyszenia tego, co dla nas jest najlepsze, najzdrowsze, najbardziej nam potrzebne. Dla mnie choroba Hashimoto była i jest niesamowitym narzędziem do poznania siebie, swojego ciała, umysłu i duszy. To droga, dzięki której dowiaduje się o sobie coraz więcej. To wreszcie lekcja, w której poznałam zagubioną, schorowaną i nieszczęśliwą osobę wkraczającą w  przestrzeń, która umożliwiła wyrwać się z kokonu, aby rozwinąć skrzydła jak motyl.

Czy w chorobie Hashimoto należy stosować jakąś specjalistyczną dietę?

To zależy na jakim etapie choroby jesteśmy. Moja dieta na początku była mocno restrykcyjna. Nie tolerowałam wielu produktów, więc wykluczyłam je wszystkie razem tzw. trójką tarczycową – glutenem, nabiałem i cukrem. Wyeliminowałam z diety soję, olej rzepakowy, wszystkie produkty przetworzone. Ograniczyłam strączki i warzywa kapustne. Dietę trzymałam trzy miesiące, a potem sukcesywnie wdrażałam po jednym produkcie co 3 dni. W ten sposób dowiedziałam się, co mi tak naprawdę służy, a co nie. Do dzisiaj jednak nie jem glutenu, nabiału i cukru.

Zmieniając dietę, robimy to po to, by maksymalnie ograniczyć czynniki, które wpływają na wywoływanie stanów zapalnych w naszym organizmie. Nie na wszystko mamy wpływ, ale akurat na to co jemy – tak. Warto też pamiętać, że Hashimoto nie lubi samotności. Chorobie często towarzyszą inne dolegliwości, m.in. insulinooporność, cukrzyca czy reumatoidalne zapalenie stawów.

Dysponujesz receptą na zdrowe życie?

Nie wiem, czy receptą, ale na pewno mogę wskazać kilka filarów zdrowego życia. To jak żyjemy na co dzień, czyli nasza dieta, aktywność fizyczna, dbanie o odpowiednią ilość snu i odpoczynku, umiejętność radzenia sobie ze stresem, lękiem, zatrzymywanie się, umiejętność kierowania swoimi myślami, wyleczeniem infekcji  do końca, wykonywanie profilaktycznych badań – to wszystko ma wielki wpływ na to, jaki jest i będzie komfort naszego życia. Jeżeli nie zachowamy równowagi, nasz organizm będzie narażony na stany zapalne, a to furtka do pojawienia się choroby.

Aby  osiągnąć harmonię w swoim życiu trzeba stanąć przed samym sobą i podjąć świadomą decyzję, jak chcę to życie przeżyć, jak chcę wykorzystać dany mi czas. To zmienia perspektywę patrzenia na to, co ofiaruje nam ta przestrzeń, którą znamy. Dowiadujemy się, czego możemy doświadczyć, idąc własną ścieżką życia, bez naśladowania innych. Pomaga nam w tym powrót do natury.

Z naszej rozmowy wynika, że Hashimoto nie potrzebuje jedynie tabletek. By odzyskać zdrowie, konieczne są zmiany.

One są kluczowe, jeśli chcemy wrócić do zdrowia. Ale nie dotyczy to tylko chorób tarczycy, ale też i innych schorzeń. W swojej książce „Hashimoto. Twoje cztery pory roku” prowadzę Czytelników przez kolejne pory roku wskazując, jak zadbać o siebie i odzyskać rytm, czerpiąc z dobrodziejstw oferowanych przez naturę w każdej jej odsłonie.

Uważnie wsłuchując się w siebie oraz podążając za swoim ciałem i potrzebami, możemy wiele zmienić i żyć w pełni. Równowaga w życiu to równowaga w ciele, umyśle, duszy i szansa na odzyskanie zdrowia i radości. A nasze  ciało ma wielkie możliwości samoleczenia, musimy tylko dać mu szansę.

*Beata Abramczyk – autorka książek „Hashimoto. Droga do uzdrowienia siebie”, „Twoja mapa odporności. Poznaj siebie na nowo” oraz „Hashimoto. Twoje cztery pory roku”. Diagnoza była dla niej początkiem do poznania siebie. Ukończyła dietetykę  w Polskim Instytucie Dietetyki oraz dietoterapię w A4Acdemy. Organizuje warsztaty i prowadzi bloga dla kobiet chorych na Hashimoto. Terapeutka Access Bars, refleksologi i jogi nidry, właścicielka firmy aap naya dbającej o relaks kobiet ( www.beataabramczyk.pl). Niedługo zostanie nauczycielem jogi kundalini i jogi Yin. Zakochana w naturze, zdrowym jedzeniu i świadomym życiu tu i teraz.

Ten serwis używa cookies. Korzystając z niego wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Sprawdź naszą politykę prywatności.

Żadne materiały z tej strony nie mogą być jakikolwiek sposób powielane bez pisemnej zgody redakcji.